Skip to main content

Ostatnie dni i miesiące pokazują dobitnie jak agresywny i ksenofobiczny język władzy wpływa na wzrost postaw nacjonalistycznych i antyimigranckich. Przypadki przemocy na tle rasowym i religijnym przestały być rzadkością. Rząd PiS zamiast piętnować tego typu zachowania, próbuje je bagatelizować.

Jak bardzo Polska staje się niegościnnym krajem, dla obcokrajowców przekonał się student z Arabii Saudyjskiej, który został w ubiegłym tygodniu pobity w Zakopanem. To tylko jedne z wielu incydentów, do których coraz częściej dochodzi na polskich ulicach.

PiS tego typu przypadki bagatelizuje. Już wcześniej zlikwidował Radę ds. Przeciwdziałaniu Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i Związanej z nimi Nietolerancji. To pokazuje, że władzy zależy na podsycaniu w Polsce takich zachowań. Służy temu język narracji politycznej, który u polityków PiS jest agresywny i pobudza negatywne nastroje społeczne.

Prezes PiS wprost obrażał uchodźców, twierdząc że niosą za sobą choroby takie jak cholera, dezynteria czy różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki. Porównuje również opozycję do ludzi drugiego sortu.

Obserwując nawet informacje z ostatnich tygodni, widzimy przejawy takich postaw – od protestów grup skrajnie prawicowych przeciwko imigrantom w Warszawie, Bydgoszczy czy Zakopanem do wydarzeń w Ełku, w których życie stracił 21-letni Polak. Brak reakcji ministra MSWiA Mariusza Błaszczaka na tą sytuacje i zakwalifikowanie jej do „nieszczęśliwego wypadku” to próba ucieczki od odpowiedzialności rządu PiS.

PSL nigdy nie zgodzi się na używanie takiego języka, języka nienawiści, w którym to człowiek, człowiekowi wilkiem . – Po przekroczeniu pewnych granic człowiek przestaje być sobą – słowa Władysława Kosiniaka-Kamysza, prezesa PSL nawołują do nieprzekraczania muru, którym są zasady moralne. Podkreśla również mądrości ludowe, których brakuje w dzisiejszej Polsce.