Samorządowcy z Małopolski utworzyli oddział Ruchu Obrony Polskiej Samorządności. To kolejny region, który dołącza do obrony małych ojczyzn. Inicjatywa ludowców jest odpowiedzią na próby centralizacji państwa i niszczenia dorobku Polski lokalnej przez rząd PiS.
Spotkanie założycielskie małopolskiego ruchu odbyło się w Krakowie. Wzięli w nim udział członkowie zarządu województwa, burmistrzowie, wójtowie i radni wszystkich szczebli samorządowych. Uczestniczył w nim także Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. – Upominamy się o prawo do samostanowienia, chcemy bronić suwerena przed złymi ustawami – mówił lider ludowców.
Ruch Obrony Polskiej Samorządności to inicjatywa PSL, będąca odpowiedzią na politykę rządu PiS. Wyraża sprzeciw wobec prób centralizacji państwa, broni samorządów i prezentuje ich dokonania. Ogólnopolski oddział ruchu został powołany na początku roku. Wkrótce zaczęły powstawać jego lokalne oddziały. Takie struktury powstały teraz w Małopolsce. Koordynatorem ROPS w regionie został burmistrz Kęt Krzysztof Klęczar.
– Wprowadzenie ograniczenia kadencyjności nie jest rzeczą, która powoduje, że wójt, burmistrz czy prezydent wypadną z polityki. Oni pewnie przejdą do poziomu powiatowego czy wojewódzkiego. Jeśli mają od lat dobre wyniki w swoich gminach, to dostaną i tam mandat, ale ogranicza się prawo społeczności lokalnych do decydowania, kto może być ich gospodarzem – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz, odnosząc się do zapowiedzi PiS.
Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że Ruch Obrony Polskiej Samorządności ma charakter apolityczny i jest ruchem „w imię czegoś”, a nie tylko „przeciwko złej zmianie”. Jak dodał, chodzi o pokazanie osiągnięć samorządów i ich obronę.
Potwierdzał to także burmistrz Klęczar. – Nie ma naszej zgody, nie ma zgody samorządowców, aby ten sam suweren był odbierany subiektywnie. Bo jeżeli suweren daje władzę obecnie rządzącej partii, dając jej większość w parlamencie to wszystko jest w porządku. Jednak w momencie, gdy dokładnie ten sam suweren rok wcześniej powierzył władzę w samorządach komuś innemu, to tu już doszukujemy się drugiego dna – mówił.