Skip to main content

Nie tylko zboże przekroczyło granice. Przekroczono też granice zdrowego rozsądku. Dopiero teraz Polska odzyskuje kontrolę nad własnym rynkiem. PSL odwraca skutki błędów, które zrujnowały tysiące gospodarstw. Koniec z bezcłowym importem z Ukrainy. Wieś wraca na swoje miejsce – w centrum decyzji, nie na marginesie.

6 czerwca. Dzień, który zapisze się w historii polskiej wsi

6 czerwca 2025 roku Unia Europejska, z mocnym głosem Polski, kończy politykę otwartych granic dla niekontrolowanego importu ukraińskich produktów rolnych. To moment przełomowy – po trzech latach chaosu, niepewności i rynkowej destrukcji rolnicy odzyskują coś, co powinno być podstawą. Uczciwe warunki konkurencji.

To efekt długiej walki, żmudnych negocjacji i stanowczej postawy Polskiego Stronnictwa Ludowego, które od początku kadencji rządu konsekwentnie broniło interesów polskiej wsi. W Warszawie i w Brukseli. Politycznie i merytorycznie. Bez kalkulacji, bez PR-u, bez poklepywania po plecach.

– Od pierwszego dnia rozpoczęliśmy o to walkę w Brukseli, żeby cała Unia skończyła z niekontrolowanym napływem ukraińskiego zboża do Polski – mówił wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.

I od 6 czerwca tego roku będzie to zablokowane.

Kto zawinił? Kto zapłacił?

Warto przypomnieć, jak do tego doszło. W 2022 roku rząd PiS – bez konsultacji z rolnikami, bez zabezpieczeń, bez żadnej strategii – zgodził się na pełne otwarcie granic dla ukraińskich produktów rolnych. Decyzja ta została podjęta w Brukseli bez sprzeciwu, bez refleksji, bez planu.

Skutki były natychmiastowe: ukraińskie zboże zalało polski rynek, ceny skupu spadły, a tysiące gospodarstw – nierzadko rodzinnych i wielopokoleniowych – znalazło się na skraju upadku. Szacuje się, że ponad 120 tysięcy rolników straciło płynność finansową.

– Nie mieli nic do powiedzenia w Brukseli, nie mieli nic do powiedzenia mądrego dla polskiej wsi – przypomniał wicepremier Kosiniak-Kamysz.

A wieś zapamiętała. I miała rację.

Protesty, które obudziły sumienie państwa

Kiedy PSL wszedł do nowego rządu, Polska była w środku rolniczego kryzysu. Rolnicy protestowali, blokowali drogi, domagali się nie tylko pieniędzy – domagali się szacunku, uczciwości i realnej ochrony. Te protesty nie były wymierzone w nowy rząd – one były spuścizną błędów poprzedników.

PSL nie czekał. Nie przekładał odpowiedzialności. Działał.

Co udało się osiągnąć dzięki PSL?

Z końcem obowiązywania tzw. autonomicznych środków handlowych (ATM) wracają mechanizmy ochronne: system ceł, kontyngenty i unijny nadzór nad sześcioma kategoriami produktów – zbożem, cukrem, drobiem, jajami, miodem i owsem.

Polska, z inicjatywy PSL, utrzymała też krajowy zakaz importu niektórych towarów z Ukrainy – w tym zboża, owoców miękkich, miodu i jaj – aż do pełnego wdrożenia wspólnej polityki w UE.

– To wielki sukces rządu, wielki sukces PSL – podkreślił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Pokazaliśmy, że można chronić interes narodowy, nie odwracając się od Europy.

Solidarność – tak. Naiwność – nie.

PSL nie jest przeciwko Ukrainie. Pomagaliśmy i nadal pomagamy, ale nie zgodzimy się na to, by pod hasłem solidarności niszczono fundamenty polskiego rolnictwa. Otwarty rynek nie może być dżunglą, gdzie silniejszy pożera słabszego. Bez kontroli fitosanitarnej, bez norm jakościowych, bez limitów – nie ma rynku. Jest chaos.

Dzięki PSL ta dżungla została posprzątana. Wróciła logika, wróciły zasady, wróciło poczucie, że państwo stoi po stronie tych, którzy żywią i bronią.

Wieś wraca na swoje miejsce

Polskie Stronnictwo Ludowe pokazało, że można prowadzić politykę rolną z głową i z sercem. Pokazało, że wieś to nie temat sezonowy. To nie przystawka do kampanii wyborczej. To serce Polski – ekonomiczne, społeczne i kulturowe.

Dziś przywracamy nie tylko kontrolę nad granicami. Przywracamy zaufanie do państwa, którego przez lata brakowało.

Polska wieś zasługuje na więcej niż tylko obronę – zasługuje na rozwój, inwestycje i szacunek.

PSL nie tylko sprząta po innych. PSL buduje przyszłość rolnictwa – silnego, nowoczesnego i polskiego. Nie oglądamy się za siebie. Patrzymy dalej. I działamy z rozmachem.