Zmiana czasu to relikt sprzed ponad stu lat. Wprowadzona w czasach I wojny światowej miała sens w epoce, gdy prąd był luksusem, a elektryczność dopiero raczkowała. Dziś – w XXI wieku – zamiast pomagać, szkodzi. Przestawianie zegarków dwa razy w roku nie przynosi już żadnych korzyści, za to funduje nam realne problemy: od zaburzeń snu i zawałów serca po chaos w gospodarce i większą liczbę wypadków drogowych.
Aż 96% uczestników ogólnopolskich konsultacji społecznych jednoznacznie stwierdziło: czas skończyć z tą fikcją. I my się z tym zgadzamy.
Polki i Polacy mówią jednym głosem jak rzadko: chcemy żyć według naturalnego rytmu dnia, a nie według kalendarza narzuconego przez technokratów z Brukseli. Chcemy jednego czasu – letniego – przez cały rok. Dla zdrowia, bezpieczeństwa, spokoju i… lepszego humoru. Bo światło słoneczne po południu to nie luksus – to potrzeba cywilizacyjna.
– To jakaś pomyłka, że w XXI wieku stosujemy dwa różne czasy, wymyślone w epoce, gdy światło elektryczne było rarytasem – napisał jeden z uczestników konsultacji sejmowych. I miał rację. Nauka nie pozostawia złudzeń – przestawianie czasu to sztuczny zabieg, który kosztuje nas więcej, niż da się uzasadnić.
Dlatego jako Polskie Stronnictwo Ludowe przygotowaliśmy projekt ustawy o całorocznym czasie letnim. Przeszedł on szerokie konsultacje społeczne i zyskał silny mandat poparcia. Ale droga do jego realizacji wiedzie dwutorowo – przez Sejm i przez instytucje Unii Europejskiej.
– Praca musi przebiegać dwutorowo – na forum krajowym i unijnym – mówi poseł Michał Pyrzyk.
– Robię wszystko, by wznowić prace nad projektem dyrektywy – dodaje minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk.
PSL nie odpuszcza. Już raz nasz projekt został odrzucony, dziś wraca – silniejszy, poparty wolą obywateli, wsparty faktami naukowymi i zdrowym rozsądkiem. Bo ta zmiana to nie tylko korekta w kalendarzu. To symboliczny dowód, że polityka może słuchać ludzi. Że da się łączyć serce i rozum. Że decyzje da się podejmować dla dobra wspólnego, nie dla biurokratycznej inercji.
Kiedy polityka spotyka się z realną potrzebą społeczną, można zmienić rytm życia milionów ludzi. I to dosłownie – o każdej porze dnia.