Sto lat temu w sercu Warszawy złożono ciało żołnierza, którego imienia nikt nie znał, lecz którego ofiara miała jedno imię – Polska. Dziś, gdy świat znów przyspiesza, a granice bezpieczeństwa przesuwają się na wschód, Grób Nieznanego Żołnierza przypomina, że wolność nie jest dziedzictwem zamkniętym w marmurze. To zobowiązanie – do pamięci, do służby, do odpowiedzialności. Dla ruchu ludowego, który wyrósł z pracy, ofiary i miłości do ziemi, ten symbol ma wymiar szczególny: to hołd oddany każdemu, kto bez rozgłosu, ale z wiarą w Polskę, stał się jej cichym bohaterem.
Grób Nieznanego Żołnierza to nie tylko pomnik – to serce polskiej tożsamości, bijące w rytmie ofiary, odwagi i pamięci. Od stu lat w tym miejscu milczy, a zarazem przemawia żołnierz, który nie ma imienia, lecz ma największe z możliwych nazwisko: Polska. Dla ruchu ludowego to symbol wyjątkowo bliski – bo anonimowy żołnierz, którego szczątki złożono w 1925 roku, mógł być jednym z tysięcy synów chłopskich, którzy bez wahania ruszyli w bój za wolność i za ziemię, z której wyrastali.
– Zmieniają się pokolenia, świat pędzi nieustająco, ale marzenie nasze, Polaków, jest niezmienne: żyć w najpiękniejszym kraju, budować go, wzmacniać, a kiedy trzeba – bronić – powiedział podczas uroczystości 100-lecia Grobu Nieznanego Żołnierza wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.
To słowa, które trafiają w sedno ludowej wrażliwości: patriotyzm nie jest dekoracją, lecz zobowiązaniem. Nie kończy się na wspomnieniu – zaczyna się od odpowiedzialności.
Dla ludowców to miejsce jest pomostem między przeszłością a przyszłością. Pamięć o bezimiennym żołnierzu to hołd dla tych, którzy bez sztandarów i rozkazów stawali do walki w 1920 roku, w lasach podczas okupacji, w Batalionach Chłopskich, w powojennym podziemiu. Ich ofiara była cicha, ale nie anonimowa – przetrwała w pamięci wspólnoty, w domach, w modlitwach, w polskiej glebie. To z niej wyrosła idea, którą PSL niesie od pokoleń: nie ma Polski bez ludu, nie ma ludu bez Polski.
Władysław Kosiniak-Kamysz przypomniał, że Grób Nieznanego Żołnierza nie zawsze był wolny od zniszczenia i zniewolenia, lecz przetrwał jako symbol niezłomnego ducha. – „Te trzy arkady, niezniszczone przez niemieckiego najeźdźcę, symbolizują coś więcej niż tylko miejsce pochówku (…). Symbolizują niezłomnego ducha naszej ojczyzny. I tego nic nie zmieni – mówił szef MON.
To przesłanie ma szczególną moc dziś, gdy za wschodnią granicą znów płonie wojna.
– Jesteśmy po to, żeby polska armia była najsilniejsza w NATO – wielka pod względem zdolności, a jeszcze większa duchem. To nasz wspólny cel – dodał wicepremier.
W tej deklaracji słychać ciągłość tradycji ludowej obronności – od kosynierów Kościuszki, przez chłopów z 1920 roku, po żołnierzy współczesnej armii. Dla PSL budowanie silnej, nowoczesnej obronności to nie tylko obowiązek państwa, lecz moralny testament przodków. Ci, którzy sto lat temu bronili Lwowa, i ci, którzy leżą pod bezimienną płytą, przekazali jedno: wolność trzeba pielęgnować codziennie, z pokorą i pracą, nie tylko z orężem.
Grób Nieznanego Żołnierza to więc dla ruchu ludowego nie tylko miejsce pamięci, ale kamień węgielny polskiej wspólnoty. Jego płomień przypomina, że to właśnie prosty człowiek, wierny ziemi i Bogu, stał się fundamentem niepodległego państwa.
Dla ludowców ta rocznica to wezwanie, by – jak przed stu laty – łączyć pokolenia w służbie Polsce: z dumą, ale bez pychy; z pamięcią, ale bez zastoju; z wiarą, że ojczyzna trwa wtedy, gdy trwa w sercach ludzi.



