Nie pytamy, czy pójdziesz na wybory. Pytamy: czy możesz spojrzeć w lustro i powiedzieć, że los Polski naprawdę Cię obchodzi? Bo jeśli tak – wiesz już, co masz zrobić.
My, ludowcy, tworzyliśmy demokrację, zanim stało się to modne. Gdy inni uczyli się wymawiać słowo „obywatel”, my walczyliśmy o jego głos. Nie dla statystyk. Dla sprawiedliwości. Dla zasady.
Wincenty Witos – chłop spod Tarnowa, nie polityk z ekranu – wiedział, co znaczy mówić w imieniu zwykłych ludzi. Wiedział też, że demokracja nie jest dana raz na zawsze. Mówił rzeczy, które brzmią dziś tak samo aktualnie jak sto lat temu.
– Strzeżcie się fałszywych proroków lub rzekomych cudotwórców – wybierzcie tych, których znacie – mówił Wincenty Witos.
Nie mówił tego dla efektu. Mówił, bo wiedział, że milczenie wsi to głuchota państwa.
Dziś demokracja znów wymaga obrony
I znów są tacy, którzy tylko odgrywają troskę o lud. Ustawiają się pod pomnikiem Witosa, składają wieńce, robią zdjęcia – a potem wracają do gabinetów, gdzie decyzje zapadają ponad głowami ludzi. Gdzie lud to rubryka w arkuszu kalkulacyjnym, a patriotyzm – scenografia dla PR-owej kampanii.
My nie potrzebujemy rytuałów pamięci. Bo Witos jest w nas – w naszej pracy, rozsądku i przekonaniu, że Polska to nie teatr dla elit, ale wspólnota dla obywateli.
Wincenty Witos, skazany w procesie brzeskim przez sanacyjne władze za to, że stanął po stronie ludu, przez dekady nosił piętno politycznego wyroku.
PSL przez lata konsekwentnie zabiegało o jego uniewinnienie – bez rozgłosu, ale z determinacją.
W 2006 roku zwróciliśmy się do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z wnioskiem o kasację wyroku z procesu brzeskiego. Odpowiedź? Odmowa – oparta na carskim kodeksie karnym z 1903 roku.
Taki był stosunek rządzącej wtedy formacji do sprawiedliwości historycznej. Taki był obraz III RP pod rządami PiS – zamknięty na pamięć, głuchy na prawdę.
Nie odpuściliśmy. Dzięki determinacji PSL i wsparciu Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, w 2023 roku Sąd Najwyższy oczyścił z zarzutów Witosa i jego towarzyszy. Nie dzięki tym, którzy dziś robią sobie zdjęcia pod jego pomnikiem. Dzięki tym, którzy wierzą w państwo prawa, a nie w jego dekorację.
Dziś, gdy demokracja znów wymaga obrony, pojawiają się tacy, którzy ustawiają się pod pomnikiem Witosa tylko przed wyborami. Składają kwiaty, mówią o ludzie, robią zdjęcia – a potem wracają do swoich gabinetów, gdzie decyzje zapadają ponad głowami wsi.
My pamiętamy nie słowa, lecz czyny. To nie przeszłość. To przestroga.
Bo dziś – jak sto lat temu – są tacy, którzy pod hasłami patriotyzmu próbują zawłaszczyć państwo, symbole i historię.
A tymczasem rzeczywistość mówi jasno. Prezydent wywodzący się z PiS złamał Konstytucję – jak wskazują eksperci i byli sędziowie – co najmniej kilkanaście razy.
To nie opinia. To udokumentowane fakty, a w śród nich m.in.:
- ułaskawił Mariusza Kamińskiego przed prawomocnym wyrokiem,
- odmówił zaprzysiężenia legalnie wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego,
- podpisywał ustawy ograniczające niezależność sądów,
- działał bez wymaganej kontrasygnaty premiera,
- nie powołał sędziów wskazanych przez KRS,
- próbował skrócić kadencję I Prezesa Sądu Najwyższego,
- łamał ducha Konstytucji
To systemowe naruszenia konstytucyjnych fundamentów. To sprzeniewierzenie się roli strażnika ustawy zasadniczej.
– Pamiętajcie, że przed Wami nie ma wyboru – możecie być albo gospodarzami Polski, albo niewolnikami drugich. Trzeciego wyjścia nie ma – mówił Wincenty Witos.
Idź na wybory. Nie dla sondażu. Dla siebie. Dla Polski.
Zrób to jak Witos – z przekonania, nie dla efektu. Bo Polska to nie pomnik. To ziemia – wspólna, żywa, wymagająca troski i rozsądku. I trzeba ją obsiać nie sloganami, tylko głosem. Twoim głosem.
Dla Polski. Dla ludzi. Dla Ciebie.